poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Prolog

Cała tryskałam złością i władając tą energią z hukiem otworzyłam drzwi do swojego mieszkania. Zrzuciłam swój skórzany płaszcz, niedbale na wieszak, który runął na ziemię zrzucając inne ubrania. Swoje czarne szpilki kopnęłam w kąt, rozbijając inne buty jak kręgle, w które zawsze przegrywałam. Nawet nie przebrałam się w swoje dresy, a wskoczyłam na kanapę, chowając głowę w poduszce.
- Nie lubię ryb! Wyobraź sobie, że to co chcesz zjeść pływało w ściekach, stykając się z całym brudem... i ten smród...a ty chcesz to jeść?! - Elena wydzierała się na Bonnie nie dając dojść jej do słowa - Caroline, powiedz jej coś! - krzyknęła zajmując miejsce na podłodze obok mnie. Kochałam ją, w zasadzie tak jak i Bonnie, nawet w takich momentach gdzie doprowadzały mnie do szału. Tak jak teraz.
- Ryba jest zdrowsza niż pizza! - podeszła do nas zmęczona już mulatka, całą tą awanturą, której w zasadzie nie słyszałam, o obiad. - Ciężki dzień w pracy, hm? To co oglądamy dzisiaj? Diabeł ubiera się u Prady? - szturchnęła mnie ramieniem, próbując rozśmieszyć. Akurat w tym była specjalistką druga z przyjaciółek, ona nie musiała czasami nic robić.
- Jakiej pracy? Nie mam pracy. - uniosłam niechętnie głowę i widząc zdezorientowane, a zarazem głupawe miny dziewczyn wybuchłam śmiechem. Może trochę nerwowym z powodu utraty pracy? Nie myślałam jeszcze o konsekwencjach tego i nie chciałam do siebie dopuszczać myśli, że nie będę miała czym płacić za czynsz, zero zakupów, same pożyczki... i właśnie to zrobiłam. Dopuściłam do siebie te głupie myśli.
- Kto cię wylał?! Za co?! Ja mu dam! - moja siostra podwinęła rękawy, robiąc groźną minę. Ja i Bon spojrzałyśmy po sobie znacząco, z trudem kryjąc śmiech.
- Co mu dasz? - zaśmiała się przysiadając na podłodze, tuż przy Elenie, która uderzyła się otwartą ręką w czoło. Gdy już wszystkie ogarnęłyśmy się i nastała chwila ciszy, współlokatorki spojrzały na mnie oczekując wyjaśnień na temat tego całego zwolnienia.

||2 godziny wcześniej||

Już kolejną godzinę siedziałam w małym sklepie z biżuterią w jednej z najdroższych dzielnicy Los Angeles, ziewając z nudów jakie tu panowały. Jedynymi ludźmi, którzy przechodzili przez próg tych drzwi były osoby tu pracujące, bądź osoby cenione i dziane, a od czasu do czasu natrafili się jacyś przypadkowi mieszczanie, którzy sądzili, że kupią tu coś za 30 dolarów.
Gdy kolejny raz przecierałam lśniący blat szmatką z mikrofibry, którą dostałam za roczny staż w tej pracy, drzwi otworzyły się, a w nich stanął nasz stały klient - pan Lasuetarde, zegarmistrz z naprzeciwka. Szczerze mówiąc nienawidziłam gdy tu przychodził, akurat zawsze na mojej zmianie. Macał wszystko, bo inaczej tego nie da się nazwać, co mu wpadło do rąk. Otwierał, dotykał, zakładał - jakby to było jego. A nie było. Miał on na oko 50 lat, chłodny wyraz twarzy, kasztanowe włosy i niebieskie oczy, od których kapało złością.
Odłożyłam ścierkę i uprzejmie wstałam z krzesła, wymuszając swój wypracowany uśmiech.
- W czym mogę pomóc? - powiedziałam jak zwykle to samo zdanie, gdy jakiś klient wchodził.
- Chciałbym znaleźć jakiś naszyjnik. - odpowiedział z błyskiem oku, nie szczędząc swojego szelmowskiego uśmiechu w moim kierunku. Spuściłam wzrok na ladę z pierścionkami, czując jak cały czas pożera mnie wzrokiem.
- Proszę przeglądnąć tą gablotkę, tutaj są nasze wszystkie wisiorki - gestem wskazałam na przezroczystą szafeczkę.
- Jaki byś chciała, mała? - uwodzicielsko modulował głosem, przy czym o mało nie roztłukłam szyby za mną. Za kogo on się uważa?! Nie dość, że mam chłopaka, to jeszcze on jest za stary na wyrywanie nieznanych mu dziewczyn i w dodatku w taki sposób!
- Przepraszam, od kiedy jesteśmy na "ty"? - zmarszczyłam brwi.
- Od teraz możemy być, cukiereczku. - zaśmiał się figlarnie, podchodząc do mnie bliżej, tak że poczułam jego perfumy. Zdenerwowana, zamachnęłam się ręką i rozbiłam szybkę za sobą, gdzie znajdowała się najnowsza biżuteria, która upadła teraz na podłogę, robiąc wielki wrzask. Lasuetarde szybko wyszedł ze sklepu, a jego miejsce zajął mój szef. Były szef.

||Teraźniejszość||

- Czyli przez jakiegoś pedofila straciłaś robotę? - Elena z niedowierzaniem, wlepiała swoje oczy we mnie. Nie była wesoła, raczej kipiała złością.
- Nie otwieraj tak buzi, bo ci mucha wleci. - Bonnie przymknęła jej uchylone usta, gładząc ją po chwili po włosach - Tak lepiej. A wracając do twojej sytuacji, Car... co teraz?
- Teraz zjemy pizze. - wyszczerzyłam się, a Elena pisnęła z radości, że nie będzie musiała jeść tego co zaproponowała mulatka.
- Niech ci będzie. Zatopimy smutki w tłustych fast foodach. - założyła ręce na piersiach - A miałam iść na dietę... - westchnęła.
- Ja nie dzwonię! - wrzasnęłam szybko.
- Ja też nie!
- Ygh, nie dość, że się z wami zgadzam to każecie mi zamawiać. - Bon wywróciła oczami, wykręcając numer do pizzerii, w której zawsze zamawiałyśmy. Trafiłyśmy na nią zupełnie przypadkowo. Akurat padał deszcz, a my wracałyśmy od mojej ciotki no i Eleny, która uszyła nam swetry na święta i szybko weszłyśmy w pierwszy lepszy budynek, którym jak się później okazało była pizzeria.

Po niespełna 20 minutach od dostarczenia posiłku wszystko zostało opróżnione, przy oglądaniu jakiegoś kabaretu na jednym z kanałów. Mimo, że żarty tam były płytkie śmieszyło nas to. Przynajmniej mnie. No dobra, tylko mnie.
- A ta pieczarkowa to jakaś niedobra... - mruknęła baba w telewizorze jedząc obiad ze swoim synem.
- Nie wiem czemu, przecież wziąłem najlepsze grzyby jakie mieliśmy w domu! Te spod wanny!
Zaśmiałam się, a Elena i Bonnie jak zwykle przy moim napadzie, spojrzały na mnie, kryjąc twarz w dłoniach.
- Serio? - odezwała się ta z jaśniejszą karnacją.
- No c... - nie dokończyłam gdyż głos zabrał mi mój telefon. Obróciłam wzrok od telewizora i próbowałam znaleźć w tym chłamie poszukiwaną rzecz. W końcu odnalazłam ją pod dywanem w łazience... no tak, gdy prostowałam włosy upadł mi!
- Tak?
- Hej, Care! - mój chłopak radośnie się ze mną przywitał. Chodziłam z nim już ponad dwa lata, chociaż pierwsze przejawy naszej miłości zaczęły się już w liceum, gdzie się poznaliśmy. Na początku nie przepadałam za nim, ale z czasem... - Spotkamy się za 10 minut? W parku obok ciebie, co ty na to?
- Cześć Ty! - rozpromieniłam się od razu po usłyszeniu jego głosu. - Jasne, zaraz tam będę. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. - powtórzył jak echo i rozłączył się.
Dobrze, że byłam już umalowana, bo inaczej na pewno nie wyrobiłabym się w te kilka minut. Od razu podbiegłam do szafy i po dłuższym wybieraniu rzeczy na spotkanie wybrałam zwiewną pudrowo różową sukienkę na grubych ramiączkach, rozkloszowaną na dole. Do tego pasujące dosyć wysokie koturny, a włosy ze swojego koka, którego czesałam do pracy, rozpuściłam, aby swobodnie wiły się za mną podczas chodzenia. Spojrzałam na zegarek i mimo iż szybko wykonałam wszystkie czynności byłam spóźniona.
- Wychodzę! - odparłam na pożegnanie, naciskając klamkę od drzwi wejściowych. Elena szybko stanęła we framudze drzwi uniemożliwiając mi wyjście.
- A gdzie to się panienka wybiera? - dziewczyna założyła ręce na piersiach, robiąc obrażoną minę.
- Z Tyl...
- Ah, ta wasza epicka miłość. - mruknęła ironicznie, wywracając oczyma. Ona i Bonnie nie przepadały za moim chłopakiem, sama nie wiedziałam dlaczego. Gdy ja robiłam krok w jego stronę, one robiły to samo, tylko w przeciwną.
Gdy w końcu wypuściła mnie z domu Bon powiedziała na odchodne - Baw się dobrze! - i wyszłam, chociaż usłyszałam, że dopowiedziała "nawet z tym...kimś". Ah.
Idąc po zatłoczonej ulicy nie mogłam dojrzeć czy mój wybranek nadal na mnie czeka, czy ku mojemu nieszczęściu poszedł do mojego mieszkania, gdzie przyjaciółki zjadłyby go żywcem. Jednak przechodząc przez pasy dojrzałam jego ciemnie włosy i z uśmiechem na ustach przyśpieszyłam tempo chodu.
- Caroline! - uniósł kąciki ust do góry i przytulił mnie na powitanie.
- Hej! - odparłam równie wesoło co on, po czym chwyciłam go za rękę, by móc pospacerować z nim po parku.
- Co u Ciebie? - przerwał ciszę jaka towarzyszyła nam od początku spaceru. Nie była ona niezręczna tylko... czekaliśmy na właściwie miejsce do porozmawiania, którym była ławka, na której usiedliśmy.
- Wylali mnie. - niechętnie wypowiedziałam, mimowolnie tracąc wesołą aurę i cały ten humor, który naprawiły dziewczyny.
- Tak mi przykro... - objął mnie czule, co było nieudaną próbą pocieszenia. Przybrałam obojętny wyraz twarzy i machnęłam ręką.
- Jeśli chcesz, załatwię ci pracę u siebie. Poszukują asystenta. - energicznie obróciłam głowę ku niemu, z niedowierzaniem trawiąc słowa, które przed chwilą powiedział. Tyler pracował w jednej z najlepszych...właściwie najlepszej! Branży filmowej w Los Angeles, możliwe że nawet w USA.
- Na prawdę? Mógłbyś? Ty...ja... - nie wiedziałam co wykrztusić więc tylko wydukałam "Dziękuję".
Spacerowaliśmy prawie do wieczora, ale w samej sukience było mi na prawdę zimno, ponieważ głupia nie sądziłam, że będziemy siedzieć dłużej niż godzinę, a jesienne dni były coraz chłodniejsze.
Kiedy weszłam do domu moje nozdrza wypełnił piękny zapach popcornu, który... był porozrzucany po całym mieszkaniu.
- Co wyście narobiły?! - rzuciłam klucze na ladę, wskazując później ręką na jedzenie.
- Powiem tyle: nigdy nie dawaj Elenie robić popcornu w mikrofali. Nigdy. - mulatka kiwała przecząco głową, a ta druga tylko wzruszyła ramionami, potwierdzająco machając głową.
- A jak tam twoja randka z kochanym rozgrywającym? - zapytała psuja, od razu gdy przebrana wyszłam z pokoju.
- Jeśli chcecie wiedzieć, to załatwił mi pracę. - uniosłam głowę dumnie, że mogę powiedzieć coś takiego o swoim chłopaku, po którym dziewczyny jeździły, nieważne co powiedziałam.
- Uuu, jako jego masażystka? - poruszyła brwiami, robiąc chytrą minę. Cała Elena!
- Nie. Jako asystentka w branży filmowej. - spiorunowałam dziewczynę wzrokiem.
- Jego? - wtrąciła się Bon.
- Nie... jakiegoś tam Niklaus'a Mikaelson'a. - zmarszczyłam brwi, niepewnie wypowiadając jego imię i nazwisko, które słabo pamiętałam.
- JAKIEGOŚ? - naskoczyły na mnie i ze stosu gazet mulatka wyciągnęła pierwszą lepszą, otwierając na jednej ze stron, gdzie był z nim wywiad. - Jak go można nie znać?! Przystojny, wspaniały... - rozmarzyły się, na samą myśl o nim.
- Weź mi autograf! - krzyknęła lekarka, składając ręce w proszącym geście.
- Mi skrawek jego ręcznika! - Elena naśladowała drugą.
Zmarszczyłam brwi, patrząc na nie jak na dziecko z przejawami jakiejś głupiej choroby.
- Idę spać. Muszę się tam jutro zjawić o 6:00 rano. - machnęłam ręką i weszłam do pokoju, skacząc na łóżko.
A więc jutro poznam tego całego Mikaelson'a.

_________________________________________________________________
Witam na moim nowym blogu! ♥ 
Jakoś się zbierałam, zbierałam, zbierałam....no i jest i mam nadzieję, że nie taki zły.
Ale ocenę zostawiam Wam! 

5 komentarzy:

  1. No więęęęc! Na początku myślałam, że dość długi prolog, ale zaraz rozwiałam te myśli (?), bo... bo w sumie zawarłaś w nim wszystko co dobre na początek. O rany. Nie wiedziałam, jak ubrać to w słowa, ale myślę że jednak coś tam dało się zrozumieć. xD
    Hmm... w sumie fajnie się zaczyna. Care rozpoczyna swoją nową pracę u wspaniałego Niklausa. Pewnie coś z tego wyniknie, ale coś czuję, że droga przez którą będą musieli przejść będzie dość... kręta. :p W takim razie czekam na rozdziały. :D
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka i innych. <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny prolog! Czekam na dalszy ciąg! :)

    Zapraszam do mnie:
    http://wild-forcee.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć!
    Mi się podoba! I to bardzo! Ale to dlatego, że uwielbiam historię Klaroline bez nadnaturalnych istot. Fajnie się zaczyna. Dziewczyny mieszkają razem i to jest dobre. Rozumieją się. Ich kłótnie mnie rozweselają. Co do Nika, to poznamy go zapewne w pierwszym rozdziale :D Czekam z niecierpliwością! Dołączam do teamu Eleny i Bonnie - też nie lubię Tylera. Życzę mnóstwa weny, żebyś tego opowiadania nie zawiesiła i pisała nadal tak dobrze. Pozdrawiam.
    Zuzka!

    realitybeingadream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Historia zaczyna się świetnie ;) Nie mogę się doczekać rozdziałów. Czytałam poprzednie opowiadanie i to na pewno też będę czytać. Czekam na pierwszy rozdział i weny ci życzę ;)

    P.S. Kiedy można się spodziewać pierwszego rozdziału? Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię czytać opowiadania o Klaroline bez tych nadnaturalnych istot, więc to już duży plus :D Pomysł super na to ^^ Podobają mi się bardzo relację Eleny, Bonnie i Caroline <3 Jednak najbardziej nie mogę się doczekać gdy Car spotka się z tym 'sławnym Niklausem' haha jak to brzmi :D Wygląd bloga również mi się podoba :) A i mam nadzieję że Car nie będzie długo z Tylerem, którego osobiście nie znoszę -.- Albo fajnie gdyby Klaus podrywał Car na oczach Tylera - jego mina bezcenna xd Oby tak dalej ! Czekam na nexta <3 Zapraszam do siebie + Obserwuję ;* last-love-forever.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń